Ustawa odpadowa - kolejny popis legislacyjny

2011-06-02 00:00:00 +0100


Gdyby ktoś potrzebował studium przypadku jak się w Polsce tworzy prawo to warto poczytać historię ustawy o odpadach. Jest to przykład amatorszczyzny i nieodpowiedzialności ustawodawcy o tyle wartościowy, że dostępny w postaci stenogramów. Ustawa o odpadach była nowelizowanaw 2009 roku. Przy tej okazji w Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa odbywała się <a href=”spotkanie z udziałem posłów i ekspertów. Padło tam wiele argumentów merytorycznych, zaproszeni eksperci wyszli zapewne w poczuciu wysłuchania. Z późniejszego kształtu ustawy nie wynika jednak by zostały one jednak w sposób systematyczny przeanalizowane. Z ust podsekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska pada też taki argument, który wiele mówi o sposobie myślenia ustawodawcy:

Wprowadzenie administracyjnych kar pieniężnych jest również związane ze zjawiskiem częstego umarzania spraw dotyczących gospodarki odpadami przez sądy ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu, co utrudnia obecne egzekwowanie obowiązków wynikających z ustawy.

Mamy zatem niezawisły wymiar sprawiedliwości, który według jakiegoś urzędu wymierza kary nie dość surowe, więc urząd przejmuje karanie by karać jak trzeba.

Dwa lata później ustawa wraca do Sejmu po kolejną nowelizację. Kolejni posłowie składają samokrytykę:

Otóż rzeczywiście, przy uchwalaniu ustawy o odpadach popełniliśmy błąd i zbyt ostro wszystkich potraktowaliśmy. [Jerzy Gosiewski (PiS)]
Przecież ten obowiązek jest absurdem. Ta kara w wysokości 10 tys. zł była absurdem, ale i ta sprawozdawczość też jest absurdem. [Adam Abramowicz (PiS)]
Otóż chcę powiedzieć, iż w odczuciu zwykłych ludzi, zwykłych przedsiębiorców, mikroprzedsiębiorców, a nawet średnich przedsiębiorców, ta sprawozdawczość jest niczym nieuzasadniona. Można nawet powiedzieć, że właśnie w ten sposób tworzą się śmieci [Jerzy Rębek (PiS)]

Zwieńczeniem tych wywodów jest jednak zdanie, które wypowiada poseł Adam Krzyśków (PSL):

To dowód na to, że jednak trzeba dobrze zastanawiać się nad tym, co się uchwala. Teraz bowiem ponosimy tego skutki.

Święte słowa! Warto też zapoznać się z uzasadnieniem, które zawiera – delikatnie mówiąc – banały. Na przykład, że “brak elastyczności kary powodował, że przepis ten nie sprawdził się w praktyce”. Czy to jest odkrycie na miarę przewrotu kopernikańskiego, na dojście do którego posłowie potrzebowali aż dwa lata? Przy metodyce pracy stosowanej przez ustawodawcę (luźna dyskusja) chyba tak, bo uzasadnienie z 2009 roku też zawierało tradycyjny zbiór ogólników i nie popartych niczym banałów. Na przykład:

Ustalone w projekcie ustawy kary pieniężne będą miały charakter prewencyjny, skłaniający raczej do realizacji obowiązków ustawowych i tym samym unikania prowadzenia działań usankcjonowanych wysokimi karami.

Po czym poznać, że autor rozporządzenia pisze co mu ślina na język przyniesie? Po nie popartych żadnymi faktami prognozach (“będą”), asekurancko rozmywanych mętnymi sformułowaniami w rodzaju “raczej”, “zapewne”, “prawdopodobnie” itd.

Dodajmy dla uściślenia, że chodzi o karę w wysokości 10 tys. zł nakładaną nie za zatruwanie środowiska tylko za brak sprawozdania. Przykład: “samozatrudniony któremu zepsuje się myszka od laptopa i odda ją zgodnie z przepisami firmie odpadowej, a następnie nie złoży sprawozdania że wytworzył 0,0001 Mg (megagrama!) odpadu o kodzie 16 02 14” (jak piszeTomek, autor komentarza na blogu K. Rybińskiego).

W długiej dyskusji w 2009 roku mówiono również o tym, że ta kara jest zbyt drastyczna. Ale jak widać wyniki luźnej dyskusji posłów i ekspertów nie zmaterializowały się w postaci jakiejś bardziej sformalizowanej listy problemów, na które możnaby potem jeden po drugim odpowiedzieć. Panowie sobie pogadali i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku przegłosowali ustawę, w której wszystkie omówione pułapki starannie zignorowano.

Dodatkowego smaczku w tym świetle nabiera fakt, że jedną z pierwszych kar za niezłożenie sprawozdania zapłaciło Ministerstwo Środowiska. Czy tym można tłumaczyć tak wielkie zaangażowanie posłów w uchwalenie nowelizacji? Chyba tak, bo w stenogramach pojawiają się zaniepokojone wypowiedzi o “setkach wniosków” wobec innych urzędów, które nie dopełniły tego, mającego przecież “charakter prewencyjny”, obowiązku.

Wcześniej szukałem dobrego przykładu do artykułu o “ośmieszaniu urzędów” versus “ośmieszaniu się urzędów” więc Ministerstwo Środowiska nie mogło trafić lepiej, za co serdecznie dziękuję tak Ministerstwu jak i ustawodawcy.