Umowa międzypokoleniowa

2012-09-11 00:00:00 +0100


W debacie publicznej niekiedy pojawia się pojęcie “umowy międzypokoleniowej”. Skąd ono się wzięło i co to jest ta “umowa”? Do napisania tego tekstu zainspirowało mnie kilka komentarzy na blogu Wojciecha Orlińskiego. Pod artykułem poświęconym generalnie efektywności państwa rozwinął się także wątek o systemie emerytalnym. Ktoś oczywiście we końcu wspomniał złośliwe porównanie między ZUS i Amber Gold (patrz obrazek po prawej).

Nie są to żarty mile widziane na tym blogu. Gospodarz-etatysta surowo wyjaśnił komentującemu, że “w czasach, w których Ty przejdziesz na emeryturę, problemem ówczesnego społeczeństwa będzie sfinansowanie Ciebie”. Pod tym “neoliberałów” strofuje niejaki: meinglanz:

Takie teksty są typowe dla hiperindywidualistycznego myślenia, że człowiek nie zawdzięcza niczego wspólnocie. Mam niestety wrażenie, że coraz bardziej powszechne jest przekonanie, że każdy osiąga wszystko sam i zapracowuje sobie wszystko własną pracą. Młodzi uważają, że żadnej emerytury "od państwa" nie dostaną i to jest taka samospełniająca się przepowiednia, która sprawia że godzą się na umowy śmieciowe, bo nie wierzą w ZUS i w efekcie są poza systemem emerytalnym. Neoliberalna propaganda działa tu bardzo skutecznie - prawie wszyscy znajomi około trzydziestki traktują państwo jak usługodawcę, który ich zdaniem kiepsko wypada w porównaniu z prywatnymi szpitalami i funduszami emerytalnymi. Próby przekonywania, że jest umowa społeczna, solidarność międzypokoleniowa itp. to walenie grochem o ścianę. Sondaże potwierdzają, że korwinizm w tym pokoleniu triumfuje.

W podobnym tonie żart komentuje (z pewnym, jak to odczytałem, oburzeniem) Maciej Głogowski, szef redakcji gospodarczej Radia TOK FM:

Ale jest podstawowa różnica między porównywanymi instytucjami - pieniądze w ZUS są gwarantowane przez Państwo. W Amber Gold - nie.

Mamy więc kilka dość ciekawych i ważnych dla każdego płacącego podatki obywatela tez, które warto przeanalizować dokładniej: