Przyjdą lepsi, a co z gorszymi?

2012-05-25 00:00:00 +0100


Jako gatunek jesteśmy tacy mądrzy i pracowici prawdopodobnie dlatego, że głupsi i leniwi wyginęli w toku ewolucji. Z historycznego punktu widzenia szkoły stworzono po to by uczyć młodzież — w tym celu zatrudniano w nich nauczycieli. Jednak w rezultacie marksistowskiej alienacji instytucji publicznych w ciągu ubiegłego półwiecza na czołowe pozycje listy celów edukacji publicznej wysunęło się dawanie pracy absolwentom pedagogiki. Uczniowie spadli niżej (Nawet złego nauczyciela nie można zwolnić).

Łukasz Turski zauważa szansę na przywrócenie procesu doskonalenia w systemie szkolnictwa publicznego (Prof. Łukasz Turski: Nie likwidować szkół, tylko zmniejszyć liczbę dzieci w klasach):

– To mogłoby spowodować, że przyszliby do szkoły lepsi nauczyciele, a ci, którzy się nie sprawdzają powoli by odeszli – mówi prof. Łukasz Turski. – Jestem przeciwny robieniu jakiejś rewolucyjnej zmiany. Można obniżyć liczbę uczniów z trzydziestu kilku do dwudziestu osób w klasie.

Obawiam się jednak, że nadzieja wyrażona przez profesora w pierwszym zdaniu zostanie jednak odebrana jako zagrożenie przez ZNP, który natychmiast oprotestuje próby doprowadzenia do sytuacji, w której nauczyciele utalentowani i pracowici mają lepszą pracę niż nieudolni i leniwi. Rzecz jasna w trosce o “dobro dzieci” :) W 2010 roku pisałem już co myślę o obecnie obowiązujących “standardach oceny” nauczycieli (Jak oceniać by nie ocenić)

I jeszcze bon mot z tego samego wywiadu:

To nie państwo czy społeczeństwo ma przyjść i nam podać wszystko. Nie uważam, że jeśli ktoś zrobił dyplom magistra z wykopywania skorup z ziemi w XIII wieku, to państwo musi do śmierci dostarczać mu skorupy z XIII wieku, żeby on je mógł wykopywać. Nie, on ma sobie sam ułożyć życie.