Część urzędów stosuje formę włoskiego strajku wobec wniosków o dostęp do informacji publicznej. Równocześnie urzędnicy zarzucają wnioskodawcom “paraliżowanie pracy urzędów” i inne straszne rzeczy. Dostęp do informacji publicznej nadal budzi w polskiej kulturze urzędowej silne opory. Przyczyny są różne (swoistym rekordem jest tragifarsa przedstawiana przez krakowskie MPK) ale ostatnio na czołowej pozycji listy argumentów jest “paraliżowanie pracy urzędów”. Pod relacją z badania przeprowadzonego przez FOR opublikowaną w popularnym serwisie samorządowym PAP można znaleźć kilka gniewnych komentarzy reprezentatywnych dla tej nowej maniery:
To jest przykład blokowania pracy urzędów!
Na codzień mam doczynienia z takimi pseudo-zapytaniami i aż się ciśnie na usta znane wszystkim słowo ..., gdy na takie bzdurne zapytania należy odpowiadać.
Och, znowu ci urzędnicy samorządowi! A może dla obiektywnej oceny należałoby się przyjrzeć treści tych zapytań? Jest to najczęściej złośliwy bełkot pseudo urzędników, reprezentujących tzw. inicjatywy obywatelskie.
Może wreszcie któryś z tych podmiotów testujących urzędy samorządowe zrozumie, że brak informacji bądź niepełna informacja nie jest efektem złej woli urzędniczej lecz po prostu braku czasu na opracowywanie analiz, zestawień i innych dokumentów, których sobie życzą. Zapewniam że każdy kto ma prawdziwy interes prawny w uzyskaniu takich informacji takie dane uzyska i to w pełnym zakresie. Proponuję zarzucić takimi wnioskami jakieś ministerstwo. Zobaczymy jak sobie z tym będzie radzić.
Szanowni państwo samorządowcy! Przyzwyczajcie się do tego, że obywatele chcą rozliczać wasze działania i mają do tego prawo. Ja też narzekam na ilość biurokracji nakładanej na mnie przez administrację. Przedsiębiorcy muszą wypełniać dziesiątki nadziubdzianych tabelek dla pięciu różnych urzędów, zbierajacych wciąż te same dane bo nie potrafią się nimi wymienić między sobą. Ale takie jest prawo i urzędowe zwyczaje.
Przypomnę jeszcze, że rozmaite “obowiązki informacyjne” pochłaniają ok. 37 mld zł czyli prawie 3% polskiego PKB (pomiar obciążeń administracyjnych MG). Dodam, że znaczną ich część zawdzięczamy nagminnemu ignorowaniu przez administrację art. 220 kpa.
Oczywiście, jako urzędnicy macie więcej możliwości ode mnie. Ja na przykład nie śmiem odpowiedzieć na urzędowe ponaglenie tak jak mojemu znajomemu odpowiedział krakowski nadzór budowlany: