Poza brakiem spójnego systemu tworzenia prawa nie mamy także sprawnego systemu jego regulacji i poprawiania. Życie przyniosło dwa ciekawe przykłady wewnętrznej sprzeczności polskich regulacji:
- Z jednej strony art. 833 kodeksu postępowania cywilnego zabrania zajmowania alimentów. Z drugiej strony alimenty, gdy znajdą się na koncie bankowym rodzica je otrzymującego, natychmiast przestają tej ochronie podlegać i mogą być zajmowane zgodnie z przepisami. Szczegóły opisuje Wyborcza (Komornik kontra samotna matka). Najciekawsze jest tłumaczenie komisji kodyfikacyjnej — że likwidacja tego ostatniego przepisu szkodziłaby wierzycielom. Nasuwa się pytanie — to po co wprowadzali ten art. 833?
- Mamy art. 180 i 181 kodeksu cywilnego, które mówią o właścicielu, który wyzbywa się własności przez "porzucenie rzeczy". Artykułem tym konsekwentnie posługiwały się różnego rodzaju zakłady rzemieślnicze czy serwisowe informując w regulaminach, że nieodebranie naprawionego przedmiotu (butów, telefonu itd) jest traktowane jako ich porzucenie. Tutaj wtrącił się jednak UOKiK, który tę klauzulę uznał za bezprawną (decyzja nr RBG-11/2011) i nakazał przechowywanie nieodebranej rzeczy bezterminowo, naliczając przy tym opłatę (realnie ok. 70 gr za miesiąc w przypadku telefonów komórkowych). Tu warto odnotować, że opłata ta będzie przychodem, od którego zakład będzie musiał płacić VAT i podatek dochodowy, nawet jeśli tych pieniędzy nigdy na oczy nie zobaczy. </ul> To, że prawo nie opisuje precyzyjnie wszystkich możliwych sytuacji w życiu to rzecz normalna i poniekąd pożądana. Sytuacje, które wymykają się jednoznacznemu opisowi przy pomocy istniejącego prawa powinny być rozstrzygane przez sądy — i do nich odsyłają odpowiednie organy w każdym z wyżej wymienionych przypadków. Tyle, że w polski wymiar sprawiedliwości jest dysfunkcyjny i raczej komplikuje niż upraszcza takie kolizje — bo jeśli na wyrok w najprostszej sprawie trzeba czekać kilka lat to co to za pomoc? Tego komisje kodyfikacyjne już nie dostrzegają bo to "nie ich działka". Komisje od sądów z kolei trzymają głowy w swoim piasku i udają, że ich te problemy nie dotyczą. Nikt nie patrzy na system jako całość powiązanych ze sobą usług i procesów. Irracjonalny opór przed zmianami zwyczajów, kultury i procedur (w tej kolejności) wymiaru sprawiedliwości skutkuje rozwiązaniami absurdalnymi. Czymże bowiem są specustawy jak nie desperacką próbą obejścia niewydolnych procesów administracyjnych i sądowych?