Geopolityka Aleksandra Dugina jako nowa dialektyka historyczna

2015-11-19 00:00:00 +0000


Publicystyka Aleksandra Dugina ma wiele wspólnego z pracami dwudziestowiecznych filozofów marksistowskich. Podobieństwa leżą nie tylko w postrzeganiu świata i wnioskach ale przede wszystkim w stylu argumentacji i — wzdragam się trochę przed użyciem tego słowa — metodzie badawczej. Popularność idei Dugina w kręgach elity politycznej Rosji może mieć niestety skutek podobny jak “ukąszenie heglowskie” tych elit przed stu laty. Zarówno Marks jak i Dugin są w stopniu obsesyjnym przekonani o tym, że jedyna droga do wyzwolenia (u jednego proletariatu, u drugiego Słowian) leży przez ostateczne pokonanie i zniszczenie określonej grupy społecznej, u obu w gruncie rzeczy bardzo podobnej. U Marksa jest to burżuazja mieszczańska, u Dugina — zwolennicy “atlantyzmu” czyli w zasadzie Amerykanie, ale stanowiący personifikację o wiele szerszej idei jaką jest u niego złowieszczy liberalizm. Jeśli dodamy do tego jeszcze faszyzm włoski i niemiecki narodowy socjalizm, które też były antymieszczańskie i antyliberalne, to można dojść do wniosku, że Dugin powinien się był urodzić jakieś sto lub osiemdziesiąt lat wcześniej i wtedy jego poglądy idealnie pasowałyby do ówczesnych trendów.

Obaj panowie wierzą także, że dla tej globalnej zmiany cywilizacyjnej, jaką będzie wyzwolenie spętanych kajdanami liberalizmu odpowiednio Słowian i proletariuszy niezbędna jest rewolucja. Bez rewolucji не лзя (nie da rady) i kropka. U Dugina charakterystyczny jest jeszcze całkowity brak refleksji nad tym, czy obiekt tego wyzwolenia w ogóle chce być wyzwalany — takie pytanie nie pojawia się w jego wywodach w ogóle, łatwo jednak zrozumieć dlaczego.

Sedno ideologii tak Marksa jak i Dugina zasadzało się w rzekomym odkryciu przez nich absolutnie uniwersalnych i niepodważalnych praw kierujących przyrodą, społeczeństwami i historią. U Marksa był to materializm historyczny, u Dugina po prostu “geopolityka”. Wywody prowadzące każdego z nich do tych wniosków są bardzo zbliżone zarówno pod względem treści, jak i formy. Cechuje je notoryczne nadużywanie kategorycznych sformułowań takich jak “naukowy”, “niepodważalny” czy “nieuchronny” przy braku jakichkolwiek prób opisywania tych procesów w oparciu o obserwowalne fakty. Dugin i Marks po prostu wiedzą, że sytuacja rozwinie się w opisywany sposób i ten ciąg wydarzeń jest dla nich w danym momencie tak oczywisty i logiczny, że stosowanie do nich metod znanych z socjologii, psychologii czy czegokolwiek co ma choć trochę wspólnego ze współczesną nauką wydaje im się być stratą czasu.

Prawa dialektyki i prawa geopolityki

U obu filozofów cała historia ludzkości redukuje się do kilku prostych, by nie powiedzieć prymitywnych, czynników, które sterują wszystkich. U Marksa wszystko wynika ze ekonomicznych “stosunków produkcji”, u Dugina — ze stosunków “geopolitycznych”. To ostatnie wymaga pewnego uściślenia, bo pojęcie to jest często stosowane jako synonim dla zjawisk stosowanych z sensem w głównym nurcie — takich jak stosunki międzynarodowe czy strategia.

Dugin tymczasem pod pojęciem geopolityki rozumie bardzo konkretny, usystematyzowany zbiór uniwersalnych praw przyrody, wywodzących się z “geografii sakralnej” (w której drzewo jest symbolem tego, a góra — owego). Fakt, że jest on usystematyzowany nie oznacza oczywiście, że ma on jakikolwiek sens — równie systematyczna jest np. homeopatia czy astrologia. Geopolityczne prawa Dugina wynikają w gruncie rzeczy nie wiadomo skąd i sprowadzają się w uproszczeniu do tego, że Rosja jest mesjaszem narodów, który ma do wypełnienia uświęconą misję cywilizacyjną a jej śmiertelnym wrogiem jest Ameryka. Słowo “geopolityka” jest u Dugina tak naładowane świętością, że w gruncie rzeczy powinno się go pisać z dużej litery. Dugin w ogóle lubi pisać terminy potoczne z dużej litery (np. Las i Step) ale “geopolitykę” prawdopodobnie pisze z małej litery z powodu jej całkowicie uniwersalnego i wszechogarniającego charakteru — jak np. grawitacja.

Baza i nadbudowa

U Marksa do mającej rozstrzygający charakter “bazy” ekonomicznej niejako doklejona jest “nadbudowa”, czyli wszystkie instytucje społeczne i polityczne ludzkości, które mają jednak charakter wtórny do “stosunków produkcji”, a ponieważ stosunki kapitalistyczne są “wewnętrznie sprzeczne” to i cała reszta na nich oparta musi (uwaga, słowo-klucz) nieuchronnie się rozpaść. U Dugina bazą są właśnie wspomniane uniwersalne prawa geopolityczne, z tymi samymi ponurymi konsekwencjami dla systemów politycznych, które się im z niezrozumiałych powodów dobrowolnie nie podporządkowują. Dobrym przykładem jest tutaj Polska, która w sposób całkowicie irracjonalny (z jego punktu widzenia) odcina się od prawosławnego ośrodka promieniującego cywilizacją jakim jest Moskwa i zamiast tego tkwi w jakimś katolicyzmie, który jest całkowicie sprzeczny z naturą (rzecz jasna geopolityczną) Słowian.

W przypadku obu filozofów, jak mi się wydaje, wszystkie te skomplikowane wywody można jednak wyjaśnić o wiele prościej. Faktyczną bazą obu ideologii jest niewzruszone przekonanie ich autorów, że odkryli (wstać!) uniwersalne prawa przyrody i historii (spocząć!), a cała reszta, czyli to jak one w ogóle działają i jak mają się do obserwowalnej rzeczywistości to tylko wtórna nadbudowa, która w gruncie rzeczy bardziej przeszkadza niż pomaga. Zwłaszcza wtedy gdy rzeczywistość nie przystaje do wykreowanej a priori teorii.

Dialektyka jako narzędzie badawcze

Marks i Engels w celu ominięcia nieuchronnego problemu konfontacji teorii z rzeczywistością wymyślili wspaniałe narzędzie jakim jest dialektyka materialistyczna. Sprowadza się ona do tego, że po pierwsze nic nie jest tym na co wygląda, wszystko jest płynne i jeśli coś nie pasuje do czegoś innego to należy spojrzeć na to inaczej, tak żeby pasowało. I wtedy będzie pasować. Ale jak nadal nie będzie, albo sytuacja się zmieni, to patrz punkt pierwszy.

Absolutna niewzruszoność wynalezionych przez Marksa praw materializmu historycznego wydaje się być w tym płynnym i dialektyczym świecie pewną anomalią, ale… w razie wątpliwości także i w tej kwestii wystarczy po prostu przeczytać punkt pierwszy. Narzędzie to pozwalało rozstrzygać wszelkie wątpliwości lub sprzeczności w marksistowskiej teorii bez konieczności konfrontowania jej z rzeczywistością, a już na pewno bez stosowania metody naukowej. Argument przeciwko stosowaniu tej ostatniej, przytaczany przez Lenina i Trockiego, był taki, że klasyczna nauka “broni wyzysku” (podobnie uważa Dugin). Tymczasem dialektyka wyjaśniała wszystko — dosłownie wszystko. Wspominając swoje członkostwo w partii komunistycznej Arthur Koestler tak komentował nadsyłane z ZSRR komunikaty, objaśniające najmniej spodziewane zwroty sytuacji: “mieli wyjaśnienie na każdą okazję: od kary śmierci dla dwunastoletnich dzieci po zniesienie prawa do strajku”.

Dugin rzadko odwołuje się w sposób jawny do dialektyki, za to stosuje chętnie w dokładnie takim samym formacie jak robili to marksiści-leniniści. W rezultacie do wszystkich “geopolitycznych praw” Dugina w stu procentach zastosować można opinię Leszka Kołakowskiego o “prawach dialektycznych” Marksa i Engelsa:

Niektóre z nich są banałami zdrowego rozsądku i nie zawierają nic specyficznie marksistowskiego. Inne są filozoficznymi wyznaniami wiary, niedowodliwymi i nierozstrzygalnymi za pomocą środków naukowych. Jeszcze inne są po prostu nonsensami. Do czwartej kategorii należą twierdzenia, które mogą być interpretowane rozmaicie i zależnie od interpretacji należą do jednej, drugiej lub trzeciej z wymienionych poprzednio. (Leszek Kołakowski: Główne nurty marksizmu. T. III – Rozkład. Wydawnictwo "Krąg-Pokolenie", 1989, s. 912.)

Anty-racjonalizm

Marksizm-leninizm wciąż powoływał się na “naukowy racjonalizm”, choć wszystko co robił było zaprzeczeniem i jednego, i drugiego. Dugin idzie o krok dalej: całkowicie odrzuca racjonalizm, uznając go za przejaw ateistyczno-liberalno-hedonistycznej cywilizacji Zachodu. Cywilizacja rosyjska ma być przede wszystkim uduchowiona, chociaż poglądy Dugina na bardziej praktyczne aspekty życia w Rosji przyszłości wydają się być nieco niespójne i chaotyczne.

Dugin bowiem bardzo dużo czasu poświęca na “analizę geopolityczną” wydarzeń historycznych i współczesnych, z których wyłaniają się wspomniane uniwersalne prawa geopolityki, prowadzące z kolei w sposób “nieunikniony” (oczywiście) do konserwatywnej rewolucji i sformowania Nowego Imperium na bazie Europy oraz Rosji, pod przewodnictwem tej ostatniej. I dokładnie tak samo jak Marksowi nie za bardzo starcza mu potem czasu na wyjaśnienie jak w gruncie rzeczy to Imperium ma wyglądać od strony społecznej i politycznej. Wystarczy zwyciężyć, a potem jakoś to będzie.

O Imperium wiadomo tyle, że ma być ono zaprzeczeniem liberalno-wolnomyślicielskiej cywilizacji Zachodu i oazą rozwoju duchowego w oparciu o konserwatywne wartości prawosławia. Dugin bardzo niechętnie odnosi się do postępu w jakiejkolwiek postaci. Z drugiej strony Europa Zachodnia przyłączając się do Imperium ma dostarczyć mu całego swojego zaplecza naukowego, biznesowego i zaawansowanych technologii, które, jak przyznaje filozof, w Rosji nie są w najlepszym stanie. Prymat prawosławia ma się jednak rozciągać nad wszystkimi sferami życia, w tym także i nad nauką, która też ma być “konserwatywna”, co brzmi raczej jak oksymoron. Dugin niespecjalnie się tym jednak wydaje przejmować, podobnie jak niespecjalnie martwią go jakiekolwiek negatywne ekonomiczne konsekwencje powrotu Rosji do nowego Średniowiecza. Europa jest “bogata materialnie” ale uboga duchowo, a wschód — wprost przeciwnie. To duchowe bogactwo ma, jak się wydaje, zrównoważyć mieszkańcom Imperium całą resztę: i przemoc, i biedę, i zacofanie, i totalitaryzm. Bieda to bogactwo, a bogactwo to bieda.


"Zamiast modernizacji urządzajmy korowody! Korowód, jako ruch po okręgu ma sakralny charakter i nigdzie nas co prawda nie doprowadzi, ale przecież my nigdzie nie mamy zamiaru iść" — Aleksander Dugin

Nowe Imperium

Z takich sprzeczności składa się właściwie cała doktryna polityczna Dugina. Państwa europejskie mają się do Imperium przyłączać dobrowolnie, być “przyjaznymi partnerami” i dysponować szeroką autonomią w zakresie kultywowania swoich tradycji, religii i kultury. Z drugiej strony jednak, i jest to postulat powtarzany bardzo kategorycznie, nie mogą dysponować żadną autonomią polityczną, pozostając pod “surowym”, strategicznym kierownictwem Rosji. A głównym powodem, dla którego miałyby się do niego przyłączać są “prawa geopolityki”, które na dodatek nie mówią, że Francja koniecznie zechce takiej integracji, tylko, że… Rosji potrzebna jest zachodnia granica sięgająca Atlantyku.

Podsumowując, państwa Europy będą “przyjaznymi partnerami” Imperium tylko w tym przypadku gdy przyłączą się do niego po dobroci, co, poza dość tautologicznym charakterem tego stwierdzenia, jest ze strony Dugina dość otwartym potwierdzeniem starego stereotypu, że jakiekolwiek umowy z Rosją nie są warte zbyt wiele w praktyce. To trochę tak jak Memorandum Budapesztańskim z 1994 roku — Rosja nie naruszała granic Ukrainy dopóki pozostawała ona pod jej nieformalną kontrolą, a gdy z tej kontroli postanowiła się wyrwać to wszelkie memoranda i bilateralne umowy graniczne jakby przestały istnieć.

Jeszcze jednym powodem, dla którego państwa Europy Środkowo-Wschodniej i Zachodniej miałyby się przyłączyć do Imperium Eurazjatyckiego byłaby entuzjastyczna ucieczka tychże spod mrocznej władzy Mordoru… czyli USA i NATO. Lektura “Podstaw geopolityki” wśród rosyjskich “niewyjezdnych”, czyli głównie funkcjonariuszy służb specjalnych i wojska, którzy nigdy nie byli w Europie, musi być przeżyciem które pozostawia traumatyczne wspomnienia na całe życie. Europa jest tam przedstawiona jako amerykańska kolonia, jęcząca pod okrutnym butem NATO i marząca o przyłączeniu się do Rosji, która jako ostatni bastion chrześcijaństwa na świecie opiera się ateistyczno-liberalnym hordom natowców w bezwzględnym pochodzie “ekspansji NATO” na wschód.

Oderwanie Dugina od otaczającej go rzeczywistości i poziom osadzenia jego geopolityki w sferze wyobrażeń staje się tym wyraźniejsze, jeśli przypomnimy skąd w ogóle Polska wzięła się w NATO — były to przecież wydarzenia z okresu powstawania jego książki (wydanej w 1997 roku). W 1991 w Rosji dochodzi do puczu Janajewa, pragnącego restauracji ZSRR. Grupa państw Środkowej Europy, w tym Polska, formuje Grupę Wyszehradzką, jednym z jej celów jest lobbowanie na rzecz ich członkowstwa w NATO. W 1994 roku żołnierze rosyjscy bez znaków rozpoznawczych podejmują pierwszą próbę szturmu Groznego, w 1995 roku pierwsza wojna w Czeczenii toczy się już na całego.

W tym kontekście, w 1997 roku NATO ostatecznie zgodziło się na przyjęcie Polski (a nie “przyłączyło”) i innych państw, kierujących się przede wszystkim obawami dotyczącymi swojego bezpieczeństwa i integralności terytorialnej, głęboko uzasadnionymi ówczesnym stanem państwa rosyjskiego. Co najciekawsze, Dugin jak się wydaje podzielał te obawy bo w jednym rozdziałów analizuje możliwe wówczas scenariusze wybuchu wojny domowej w Rosji!

Podsumowanie

W Rosji po raz kolejny, po stu latach, do głównego nurtu polityki doszła filozofia irracjonalna, pseudonaukowa i równocześnie roszcząca sobie prawa do bycia obiektywną i naukową. Społeczeństwo rosyjskie zna ją “po łebkach”, w powszechnej świadomości została ona sprowadzona do skrajnie uproszczonych haseł w stylu “cztery nogi dobrze, dwie nogi źle”, ale dzięki centralizacji mediów udało się większości społeczeństwa przekazać stanowiące sedno euroazjanizmu przekonanie o manichejskiej bitwie dobra ze złem, rosyjskiego mesjanizmu i Rosji jako “ostatniego bastionu tradycji”. Euroazjanizm jest jednak równocześnie chwytliwy i ma wszelkie szanse stać się “nowym marksizmem”, angażując nie tylko antyliberalnie nastawioną część społeczeństwa rosyjskiego ale też postkomunistyczne sieroty na Zachodzie (jego największą zaletą dla tej grupy odbiorców jest prawdopodobnie całkowicie bezrefleksyjny i organiczny antyamerykanizm).

Z punktu widzenia rosyjskiej inżynierii władzy geopolityka, tak jak i dialektyka marksistowska, jest wygodna z czysto pragmatycznego punktu widzenia: jako zaprzeczenie logiki pozwala wyjaśniać każdą zmianę kursu władzy argumentami sprowadzającymi się do “uniwersalnych praw”, nie podlegających dyskusji, oraz każdą porażkę przedstawić jako sukces.

Wydaje mi się, że rząd prezydenta Putina traktuje te wizje raczej instrumentalnie i działania rządu są w dużym stopniu dyktowane pragmatyzmem oraz chęcią zachowania stabilności państwa tak długo, jak to będzie możliwe (nawet w tak zamordystycznej formie jak obecnie), bo jest ono jedyną gwarancją utrzymania dochodów dla skupionych wokół niego grup polityczno-biznesowych. A aspekt materialny wydaje się być nadal priorytetem w sektorze rządowym, jak i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, która jest bardzo aktywnym podmiotem biznesowym. Realne zagrożenie polega jednak na tym, że ideologia Dugina trafia na podatny grunt w kręgach wojskowo-siłowych, a w połączeniu z bogatymi sponsorami w rodzaju Konstantego Małofiejewa oraz nieoficjalnym poparciem państwa udowodnili oni swoją zdolność do realnych działań zgodnych z postulatami Dugina — aneksji Krymu i wywołania wojny w Donbasie. Jednak fakt, że Putin (ku oburzeniu Dugina, Girkina i reszty) zamroził konflikt w Donbasie sugeruje, że wpływy “partii wojny” nie są nieograniczone i podlegają pragmatycznej wycenie kosztów i korzyści przez rząd.

Równocześnie jednak szanse na powtórkę z 1917 roku i realny powrót do totalitarnego imperium w rodzaju ZSRR wydają mi się w tym przypadku ograniczone. Rosja wtedy i Rosja dzisiaj są całkowicie inne: kraj skrajnie zacofanej ludności wiejskiej znany z relacji Ossendowskiego zniknął w pierwszej połowie XX wieku, a w drugiej połowie zniknęło odizolowane, żyjące w alternatywnej rzeczywistości społeczeństwo totalitarne. Rosjanie entuzjastycznie rzucili się na wszystko co europejskie i wbrew nawoływaniom Dugina do “sakralizacji cierpienia” czerpią z zachodniego postępu pełnymi garściami pomimo deklaratywnego powrotu do tradycji (takie sprzeczności jednak w Rosji nigdy nie stanowiły szczególnego powodu do zmartwienia). Skuteczność państwowej propagandy jest wysoka, ale dzięki Internetowi nadal ograniczona i nie ma charakteru totalnego, jak w ZSRR. Fala emocji wywołanych zajęciem Krymu opadła a pogarszająca się sytuacja gospodarcza, której przyczyną jest zaniedbanie reform strukturalnych w ostatniej dekadzie, staje się coraz bardziej dotkliwa. “Patriotyczne” inicjatywy państwa są celebrowane, ale każda próba pogłębienia izolacji, która mogłaby skutkować realnym pogorszeniem stanu życia (np. ograniczenie dostępu do zachodnich leków) skutkuje równie realnymi protestami.