Arthur Koestler - Rewolucyjna dialektyka

2010-11-03 00:00:00 +0000


Arthur Koestler, w latach 30-tych komunista i etatowy agent Kominternu, uczestnik wojny w Hiszpanii, w swojej autobiografii podał jedną z najlepszych definicji dialektyki marksistowskiej - a ściślej studium przypadku jej praktycznego zastosowania.

Dwudziestego trzeciego sierpnia na trzeciej stronie gazety "L'Eclaireur de Nice et du Sud-Est" przeczytałem lakoniczny komunikat agencji prasowej Havasa. Korespondent informował, że Niemcy i Związek Sowiecki podpisały pakt o nieagresji. (...) Nazajutrz rano, 24 sierpnia, wiadomość o pakcie znalazła się na pierwszej stronie gazety. Niczego nam nie oszczędzono. Przeczytaliśmy o błyskawicznej wizycie Ribbentropa w Moskwie, gdzie został serdecznie przyjęty - przypomniałem sobie, jak nasze gazety partyjne naśmiewały się z tego byłego handlarza winem, którego mianowano głównym dyplomatycznym komiwojażerem marki "Strach przed Czerwonym", rozlewanej w Chateau Berchtesgaden. Dowiedzieliśmy się, że na moskiewskim lotnisku wciągnięto flagę ze swastyką, a orkiestra Armii Czerwonej odegrała Horst-Wessel-Lied. Przypomniałem sobie jak moi zwierzchnicy partyjni tłumaczyli egzekucję Tuchaczewskiego i innych dowódców Armii Czerwonej. Oficjalne wyjaśnienie (wersja A, przeznaczona dla prostodusznych i prawowiernych) głosiła, że to zwykli zdrajcy; według wersji B (przeznaczonej dla inteligencji i na użytek wewnętrzny) straceni, choć nie byli właściwie zdrajcami, opowiadali się za porozumieniem z nazistami przeciwko zachodnim demokracjom. Stalin słusznie więc ich rozstrzelał. Poznaliśmy treść niesłychanego trzeciego paragrafu paktu, wprost zachęcającego Niemcy do napaści na Polskę. Zastanawiałem się, jak tym razem partia wyjaśni prostodusznym masom ten ostatni sukces polityczny Związku Sowieckiego. Już nazajutrz poznaliśmy odpowiedź: L'Humanite, oficjalny organ Francuskiej Partii Komunistycznej, wyjaśniał, że pakt to efekt nadludzkich starań Stalina, aby zapobiec grożącej wojnie imperialistycznej. Tak, mieli wyjaśnienie na każdą okazję: od kary śmierci dla dwunastoletnich dzieci po zniesienie prawa do strajku i zorganizowanie wyborów z udziałem jednej partii; nazywali do "rewolucyjną dialektyką" i przypominali iluzjonistów, którzy potrafią wyjąć jajo z każdej kieszeni swojego fraka, a nawet z nosa jakiegoś widza. Wyjaśniali wszystko tak przekonująco, że podczas posiedzenia któregoś z komitetów Heinrich Mann, swego czasu wielki sympatyk komunizmu, zawołał do Dahlema, jednego z przywódców KPD: — Jeśli każecie mi uwierzyć, że ten stół jest sadzawką, to obawiam się, że przekroczy to moje zdolności dialektyczne. Biedny stary Heinrich Mann — a także Andre Gide, Romain Rolland, John Dos Passos i George Bernard Shaw. Zastanawiałem się, jak zareagują na wieść o pakcie. Jakże zręcznie ci uluzjoniści umieli wyjmować jajka z nosów intelektualnej elity na całym świecie. I wszyscy starzy robotnicy Citroena, młodzi robotnicy z lochów gestapo, członkowie Left Book Club w Bournemouth i ofiary wojny hiszpańskiej pochowane w masowych mogiłach — wszyscy nabrali się na tę największą farsę, jaką widział świat.

Cytat za: Arthur Koestler, “Płomień i lód. Przygody mojego życia”, Magnum 2009, str. 378