Urzędowa teoria szacunku

2011-05-24 00:00:00 +0100


Profesorowi Jackowi Hołówce pod rozwagę oddaję słownikowe definicje słów “powaga” oraz “szacunek” bo w debacie publicznej stały się one fetyszami oderwanymi od oryginalnych znaczeń. W wywiadzie pod tytułem "”Krytyka jest potrzebna, ale za ośmieszanie trzeba odpowiadać” etyk mówi tak:

Natomiast ośmieszanie polityka to jest naruszanie powagi urzędu, który ten polityk sprawuje (...) Najwyższe urzędy nie powinny być narażone na ośmieszanie oraz utratę prestiżu i wiarygodności.

“Powaga urzędu” czy też może “powaga urzędowa”, tak jak w PRL mieliśmy “urzędową teorię prawa”? Przypomnijmy co w języku polskim oznacza słowo powaga w odniesieniu do instytucji:

powaga (...) 3. «autorytet, prestiż jakiejś osoby lub instytucji»

A autotytet:

autorytet - 1. «uznanie jakim obdarzana jest dana osoba w jakiejś grupie»

W związku z nagminnym w debacie publicznej używaniem sformułowania, że komuś lub czemuś “należy się szacunek” przytoczę jeszcze znaczenie słowa szacunek, z którym jest podobny problem:

szacunek - 1. «stosunek do osób lub rzeczy uważanych za wartościowe i godne uznania»

Co łączy te wszystkie definicje? To, że opisują one subiektywne uczucia, stosunek kogoś do czegoś/kogoś lub uznania, jakim ktoś tę osobę/instytucję darzy. Autorytet, szacunek czy powaga nie mogą istnieć bez od osób, które je odczuwają. A jeśli nie odczuwają to szacunek znika i nie da się ich przywrócić dekretem.

Tylko ludzie mali i mający silne poczucie braku uznania wśród innych mogą usilnie budować wokół siebie jego surogat oparty na administracyjnym przymusie “odczuwania szacunku wobec”. Urzędy i instytucje mogą jak najbardziej budować swój autorytet, oparty na poszanowaniu prawa, efektywności i profesjonalizmie. Ale nie mogą go ustanowić prawnie.

Wydaje mi się, że dość rozpowszechnione u nas przywiązanie do urzędowo ustalanego “szacunku i powagi” ma korzenie w poprzednim systemie i jest raczej miarą słabości niż siły demokracji w naszym kraju. Sinusoidalnie zmieniają się tylko opcje polityczne, które raz domagają się szacunku urzędowego, a raz go chcą urzędowo odbierać.

A co do “utraty prestiżu i wiarygodności” to nic tak ich nie podważa jak działania samych urzędników oraz ustawodawcy. I żadne przepisy nie zmuszą nikogo do “odczuwania szacunku” wobec urzędu zachowujacego się jak upośledzony umysłowo gangster.

Więc skoro chcemy by “urzędy nie powinny być narażone na ośmieszanie” to po prostu nie należy w nich zatrudniać ludzi, którzy swoimi działaniami będą je “narażać na ośmieszanie oraz utratę prestiżu i wiarygodności” i dbać, by działania administracji publicznej były spójne oraz wiarygodne.