Sektor publiczny a pies ogrodnika

2010-12-26 00:00:00 +0000


Sektor publiczny powinien jak najszybciej porzucić uprzedzenia w stosunku do przedsiębiorców i podejście “psa ogrodnika”. Mowa o nowym prawie dotyczącym ponownego wykorzystania informacji publicznej (re-use). Piotr Waglowski cytuje następujący fragment uzasadnienia do założeń do ustawy o re-use, czyli - po polsku - ponownym wykorzystaniu informacji publicznej:

Możliwość zwrotu z inwestycji na rzecz podmiotu publicznego z tytułu przekazania informacji publicznej na cele ponownego wykorzystywania jest uzasadnione tym, że koszty wytworzenia tej informacji ponoszą wszyscy podatnicy, a korzyści z ich ponownego wykorzystywania odnoszą głównie przedsiębiorcy

Mówimy o informacji, która już została wytworzona, została sfinansowana z pieniędzy publicznych i znajduje się w dyspozycji jakiegoś urzędu. Nie ma tutaj mowy o inwestycji, bo informacje te są wytwarzane w celu realizacji zadań danego urzędu. Więc o jakim “zwrocie z inwestycji mówimy”?

Fragment o “korzyściach z ponownego wykorzystania” to pokaz dziwnych uprzedzeń i lęków w stosunku do prywatnej przedsiębiorczości, nadal spotykanych w polskim sektorze publicznym, i zapewne mających swe korzenie jeszcze w PRL (patrz “badylarze”).

Wyobraźmy sobie np. zarząd dróg, który w związku z realizacją swoich zadań zbiera informacje o korkach czy remontach tras krajowych. Te informacje, jeśli zostaną udostępnione, mogą zostać wykorzystane w dziesiątkach serwisów darmowych i komercyjnych służacych do planowania logistyki, transportu czy prostej informacji dla kierowców. Oraz do miliona innych rzeczy, które ani mi ani większości z Czytelników nawet nie przyjdą do głowy…

Urząd nie jest tu żadnym inwestorem w sensie ekonomicznym, nie dokonuje nakładów “w celu stworzenia lub zwiększenia środków trwałych”. Urząd realizuje określone zadania publiczne i na to ma przydzielony budżet. Urząd nie ponosi żadnego ryzyka związanego z komercyjnym wykorzystaniem zebranych w ten sposób informacji, tym bardziej nie ma tutaj mowy o “inwestycji”.

Co jednak istotniejsze,społeczeństwo zawsze zyskuje na udostępnieniu informacji publicznej, czy to w celach komercyjnych czy niekomercyjnych - bo ktoś robi coś łatwiej, szybciej itd. Jeśli jakiś serwis dodatkowo na tych informacjach zarabia to świetnie - przecież ta działalność jest opodatkowana, więc Skarb Państwa też na tym zarabia. Wystarczy myśleć kategoriami zbiorowości, a nie rocznego budżetu jednego urzędu.

Nawiasem mówiąc, ile razy spierałem się z kolegami-urzędnikami o ekonomicznych miarach efektywności pracy sektora publicznego to natychmiast padała riposta, że administracja publiczna nie kieruje się zasadą maksymalizacji zysku. A tutaj, proszę - i zysk, i inwestycja, i zwrot z inwestycji…