Przemoc ekonomiczna rodzica wobec dziecka - WTF?

2009-03-09 00:00:00 +0000


W wywiadzie udzielonym "Przekrojowi" rzecznik ministerstwa pracy udziela takiego wyjaśnienia dotyczącego nowych regulacji przeciwdziałających przemocy w rodzinie:

Karana będzie także „przemoc ekonomiczna rodzica wobec dziecka”, czyli – jak tłumaczy „Przekrojowi” z pełną powagą Bożena Diaby, rzeczniczka Ministerstwa Pracy – na przykład taka sytuacja, gdy odbierzemy dziecku łakocie podarowane mu przez babcię. (Polityka przeciwrodzinna)

Nie podejmuję dyskusji na temat klapsów itd bo na ten temat zapisano już setki stron. Nie zwracałbym też na to uwagi gdyby była to twórczość własna dziennikarza walczącego o przyciągnięcie czytelnika sensacyjną bzdurą.

Proszę jednak panią Rzecznik o wyjaśnienie, czy w związku z publicznym ogłoszeniem takiej interpretacji ma zamiar przyjąć na siebie w przyszłości ewentualną odpowiedzialność cywilną w związku np. ze śmiercią dziecka po zjedzeniem "łakoci" zawierających substancje na które ma ostre uczulenie pokarmowe (np. orzechy włoskie)?

Mimo wszystko mam nadzieję, że lapsus ten jest wyłącznie wynikiem nadinterpretacji wypowiedzi przez dziennikarza, zwłaszcza że w projekcie ustawy nie ma słowa o żadnej przemocy ekonomicznej. Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić jakiej dialektyki trzeba by użyć, by dojść do "odebrania łakoci" z ustawowego zapisu "w razie bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia dziecka…"

W kontekście "przemocy ekonomicznej" przytoczę jeszcze historię znaną z pierwszej ręki - znajoma Polka mieszkająca w Szwecji ma syna-nastolatka. Dzieciak wychowywany bez ojca należy do "młodzieży trudnej" i jego jedynym życiowym zainteresowaniem są gry komputerowe, na których potrafił spędzać całe doby.

W pewnym momencie w trosce o edukację syna matka dała mu szlaban na komputer. Dobrze wyedukowany w szwedzkiej szkole synalek oskarżył ją w odwecie o jakąś nowoczesną formę "przemocy". Szwedzki sąd rodzinny w ekspresowym tempie "ocalił mu życie", odbierając matce prawa rodzicielskie i przenosząc gówniarza do "rodziny zastępczej".

Rodzina zastępcza okazała się jednak podstarzałym nierobem, który żył wyłącznie ze świadczenia takich - płatnych - usług na rzecz szwedzkiej opieki społecznej. I nie miał w ogóle w domu komputera…