Prokuratura wykonuje czynności

2012-12-16 00:00:00 +0000


Oburzenie polskich polityków przetrzymywaniem wraku prezydenckiego Tupolewa przez rosyjską prokuraturę to klasyczna moralność Kalego. W tej sprawie wypowiadał się nawet premier Tusk (“Stanowisko Rosji w sprawie zwrotu wraku samolotu Tu-154M bywa wyrażane w sposób arogancki - powiedział w piątek w Brukseli premier Donald Tusk”) ale najbardziej ironiczny wydźwięk ma głos ministra Gowina (“nie ma racjonalnego uzasadnienia, dla którego strona rosyjska miałaby nie wydać Polsce wraku Tu-154”). Jest przecież ministrem sprawiedliwości i powinien na pamięć znać klasyczne tłumaczenie swoich urzędników w takich przypadkach. Oni po prostu “wykonują czynności” (“Rosjanie tłumaczą od miesięcy, że nie mogą przekazać Polsce wraku Tu-154M ponieważ jest on dowodem w śledztwie prowadzonym przez rosyjską prokuraturę”). A powinien znać, bo podległe mu organy ścigania i wymiar sprawiedliwości posługują się tą kalką nadzwyczaj często.

Minister Gowin zarządza systemem, które potrafi przez 13 lat trzymać ludzi w areszcie “tymczasowym” i tłumaczyć to nie inaczej własnie jak “wykonywaniem czynności procesowych”. Powinien doskonale znać sprawy Czesława Kowalczyka (12,5 roku), Mariana Wegera (9 lat) czy Adam Kauczora (7 lat). Powinien mieć świadomość, że istnieją w Polsce sądy, w których ludzie czekają na postawienie zarzutów osiem lat, z czego przez trzy lat sąd nie robi literalnie nic — ani nie czeka na opinię biegłego (ulubiony “czynnik obiektywny”), ani nawet nie “wykonuje czynności”. Po prostu nie robi nic (co w przypadku Marcina M. zostało oficjalnie i urzędowo potwierdzone przez sąd wyższej instancji).

Oczywiście wszystko to dzieje się w majestacie prawa. Co prawda głównie polskiego bo europejskiego już niekonicznie. Co roku ETPCz nakazuje Polsce wypłatę kilku milionów euro odszkodowań z takich przypadków. W żadne sposób nie zmienia to jednak samozadowolenia prokuratorów i sędziów, których przekonanie o swoim najświętszym autorytecie i kwalifikacjach moralnych jest wprost proporcjonalne do ślamazarności jego funkcjonowania.

Zwróćmy też uwagę na wymiar czasu w tych przypadkach — trzy, siedem, dziewięć, dwanaście lat, a są sprawy, które ślimaczą się po 20 lat. W tym kontekście gromy miotane przez Gowina pod adresem Rosji (Gowin o ślepocie moralnej Rosji) brzmią naprawdę żałośnie. Minister mówi przecież o dwóch i pół roku, który to okres w fizyce naszych wymiarów sprawiedliwości — polskiego i rosyjskiego — wydaje się być odpowiednikiem sekundy w prawdziwym świecie. No i w ogóle jak należy rozumieć pretensje naszych polityków? Przecież to nosi znamiona wywierania nacisku na niezawisły, rosyjski wymiar sprawiedliwości.

Piszę to oczywiście ironicznie. Choć nasi prawnicy lubią wierzyć, że tak nie jest to i polski i rosyjski wymiar sprawiedliwości mają wspólne korzenie i kulturę. Wywodzącą się marksistowskiej teorii prawa, wykuwanej rękami ludzi takich jak Andrzej Januariewicz Wyszyński, w której dialektyczne dwójmyślenie i feudalne wazeliniarstwo nie należy do wyjątków.

Mamy więc sytuację jak z komedii — ludzie występujący na codzień w roli demiurgów (jak sami lubią się postrzegać) lub aroganckiego, urzędniczego betonu (jak postrzegają ich “klienci” wymiaru sprawiedliwości) nagle czują się “traktowani arogancko” przez inny beton, który akurat w danej sytuacji może — a oni nic nie mogą. I mają pretensje, strzelają fochy. Piękne…