Polityka fiskalna w oparach PM10

2011-11-14 00:00:00 +0000


Temat zapylenia powietrza jest mi szczególnie bliski bo mam przyjemność mieszkać w mieście i województwie pod tym względem rekordowym — w Małopolsce normy zanieczyszczenia powietrza są przekroczone przez większą część roku. Wbrew temu co napisała dziś “Rzeczpospolita” (Łakoma: Ochrona klimatu oznacza koszty) nie ma to nic wspólnego z ochroną klimatu. Pyły zawieszone, benzopireny i inne typowe zanieczyszenia miejskie mają — w odróżnieniu od CO2bezpośredni negatywny wpływ na zdrowie. Co więcej, w Krakowie większość emisji nie pochodzi z przemysłu (znowu przeniesiony ciężar w “Rz”: Pyły przemysłowe pogrążą Polskę) tylko z pieców domowych (opalanych węglem) oraz samochodów.

Sprawa jest prosta jak drut — palenie węglem jest po prostu najtańsze. Stąd wielka popularność sprzedawanych obecnie w sklepach “ekologicznych” pieców c.o. na groszek lub miał węglowy. W centrum Krakowa, w starym budownictwie są to natomiast nadal klasyczne piece kaflowe. Do tego dochodzi jeszcze palenie śmieciami, które jest źródłem emisji rakotwórczych beznopirenów i które, patrząc na mapki emisji jest tradycją szczególnie rozpowszechnioną w “uzdrowiskowych” miejscowościach Podhala.

Władze centralne i samorządowe wpadają od czasu do czasu na różne pomysły z pogranicza “Roku 1984” i dziecięcej naiwności — a to kontrole kominów, a to dopłaty do konwersji pieców kaflowych na wkłady elektryczne. Oba pomysły są tylko dowodem na to, że decydenci zatrzymali się gdzieś na etapie gospodarki nakazowo-rozdzielniczej i malowania trawy na zielono.

Ogrzewanie elektryczne ma wiele zalet. Po pierwsze, tona węgla spalona w elektrowni dostarcza energii z wielokrotnie większą efektywnością niż tona węgla spalona w piecu domowym. Po drugie, elektrownie mają filtry, a piece domowe ich nie mają. Po trzecie, to co przechodzi przez filtry jest rozpraszane, a emisja w Śródmieściu wisi nad miastem (widać to doskonale co dzień z kopcja Piłsudskiego w postaci szaro-burej czapy).

Ale jaki ma sens instalacja wkładu elektrycznego w piecu skoro jest to wydatek jednorazowy ale późniejsze TCO takiego rozwiązania będzie wielokrotnie droższe od węgla? Jest w tym coś oczywistego z ekonomicznego punktu widzenia, co rozumieją doskonale emeryci zamieszkujący Śródmieście, a czego starannie nie chcą zrozumieć radni ani władze miejskie.

Sytuacja nijak się nie zmieni i jestem o tym w 100% przekonany, dopóki energia elektryczna do celów grzewczych nie będzie w Polsce zwyczajnie tańsza. A nie jest to kwestia “cen światowych” tylko przede wszystkim obciążeń podatkowych. Energia elektryczna w Polsce jest obłożona najwyższymi w Europie podatkami — akcyzowym, oraz dodatkowo podatkiem VAT. Podatek akcyzowy jest dziesięciokrotnie wyższy od stawki minimalnej wymaganej przez dyrektywę unijną w sprawie opodatkowania energii (2003/96/WE).

Przy dyskusjach na ten temat widać równocześnie nędzę stanowienia prawa i w ogóle realizacji rozmaitych polityk w naszym kraju. Cóż z tego, że wszyscy się zgodzą co do argumentów merytorycznych, skoro na koniec i tak minister finansów tupnie nogą i nie zgodzi się na uszczuplenie 2,5 mld złotych wpływów z tytułu tych podatków ani o grosz? A może to zrobić ponieważ nikt w rządzie najwyraźniej nie potrafi przeliczyć kosztów emisji na koszty np. ochrony zdrowia i masę innych kosztów zewnętrznych. Tym samym rząd sam skutecznie odcina się od jednego z najskuteczniejszych bodźców pozwalających na zmianę zachowań jakim jest bodziec fiskalny.