Jawność finansów publicznych

2011-11-10 00:00:00 +0000


Jednostki administracji publicznej częstokroć zasłaniają się ochroną danych osobowych przed żadaniami ujawniania informacji o umowach czy zamówieniach udzielonych osobom fizycznym. Obywatele zaczynają dostrzegać fakt, że jawność sprzyja dyscyplinie i racjonalnemu wydatkowaniu finansów publicznych. Zaczyna to też dostrzegać sektor publiczny, niestety czasami po fakcie (sprawa przetargów w CPI). Niestety znaczna część urzędów, zarówno centralnych jak i samorządowych nadal uważa, że pieniądze, którymi obracają należą do nich i nikomu nic do tego jak zostały wydane.

Sytuacji nie poprawiają częste ostatnio wyroki sądów administracyjnych (Premier, Prezydent) — żeby się sądzić trzeba być zdeterminowanym, a sprawy te zabierają nieraz miesiące i lata. Popularnym wybiegiem ze strony urzędów jest argument, że informacji nie można udostępnić bo zawierają dane osób prywatnych, a te podlegają ochronie. Rozwiązaniem systemowym byłoby oczywiście dodawanie do umów zawieranych z sektorem publicznym klauzuli zgody na ujawnienie imienia i nazwiska, bo o to zwykle chodzi. Resztę danych można w ujawnianych dokumentach zaczernić.

Warto spojrzeć na ten problem także z punktu widzenia bezpieczeństwa informacji. Mamy tu bowiem pozornie nierozwiązywalny konflikt między chęcią identyfikacji, a ochroną tożsamości, czyli tej identyfikacji brakiem. Problem ten od dawna jest rozwiązywany przez stosowanie pseudonimów czyli tożsamości zastępczej.

Z punktu widzenia transparentności władzy i wykrywania patologii jest to rozwiązanie w pełni wystarczające. Jeśli analizujemy beneficjentów umów o dzieło podpisanych przez samorząd to interesują mnie głównie dwie rzeczy: ile, z jakiego tytułu i komu. Ujawnienie prawdziwej tożsamości beneficjentów nie jest specjalnie istotne, grunt żeby można było ich odróżnić i wyłapać powtarzające się tożsamości. Klasyczny przypadek tego typu omawia artykuł pt “Radny wygrał z ratuszem. Urzędnicy ujawnią umowy”.

W takim przypadku do wyłapania “dziwnych” umów wystarczy zwykle jednoznaczne zidentyfikowanie beneficjentów, niekoniecznie po nazwiskach. Mogą to być pseudonimy (grunt by były stosowane w sposób spójny) ale lepszym wydaje mi się stosowanie numerów NIP. Sam NIP nie stanowi danych osobowych, nie pozwala bowiem na zidentyfikowanie konkretnej osoby i może opisywać także np. spółkę. Jeśli whistleblower wyłapie powtarzające się w podejrzany sposób umowy to reszta należy już do prokuratury czy NIK, które po prostu mogą zażądać tych umów w całości.

Poniżej kilka ciekawych doniesień o procesach w sprawie ujawnienia informacji publicznej: